17 maja 2024
Sprzęt Hi-Fi 28 grudnia 2021

Recenzja TWS słuchawek MiFo O7. Oferta przywódcza.

Mówiąc o audiofilskich słuchawkach bezprzewodowych, nie można pominąć marki MiFo. Jeśli czytaliście moje Top TWS Music Headphones, to pamiętacie, że bardzo podobały mi się Armature MiFo O5 Pro. A teraz mam w rękach nowy flagowiec firmy, nieskomplikowany, hierarchicznie nazwany O7. Tutaj liczba armatur na ucho jest już dwukrotnie większa, dodano wreszcie aptX, są też inne techniczne usprawnienia. Wszystko to sugeruje, że mamy bardzo cenną rzecz za nasze pieniądze. Ale czy rzeczywiście tak jest? Przekonajmy się.

Zapoznanie się z modelem

Tym razem MiFo postanowili odpalić pluton egzekucyjny. W zamian określimy kilka kryteriów, które słuchawki TWS muszą spełnić w 2020 roku, aby zostać uznane za prawdziwego faworyta. A więc: odpowiednie opakowanie, wygodne noszenie i obsługa, dobry czas pracy na baterii, wsparcie dla wysokiej klasy kodeków, przyjemny dźwięk, atrakcyjna cena. Zobaczymy, czy O7 przejdzie mój test.
Prezentacja modelu jest całkiem przyzwoita. Płaskie, błyszczące pudełko jest wewnątrz wyłożone aksamitnym materiałem, pudełka z akcesoriami i ładowarka są solidnie zamocowane w zagłębieniach. Karton nie jest najwyższej jakości, ale design zdecydowanie wprowadza w nastrój, że kupiliśmy flagowca.
W opakowaniu czeka na nas pięć par silikonowych nakładek oraz kabel Type-C. Mówiąc o obudowie, chciałbym zaznaczyć, że jest ona matowa, metalowa, bardzo kompaktowa, ale zaskakująco ciężka jak kamyk. Takie coś mogłoby stać się bronią do samoobrony. Pokrywa najpierw wysuwa się do tyłu, a potem podnosi się do góry; konstrukcja jest solidna, ale nie strzela się nią jak zapalniczką. Słuchawki mocowane są wewnątrz na magnesach. Bardzo wytrwałe magnesy, chłopaki. Nawet moje delikatne palce miały problem z ich uchwyceniem i wyciągnięciem, oczywiście wymaga to przyzwyczajenia. Z drugiej strony, na pewno nie wypadną same z siebie.
Przechodząc do wyglądu walizek. Drop-shape, lekki czarny plastik, powłoka jest przyjemna, nie zbiera odcisków palców, nie czuje się tanio. Mam jednak kilka pytań dotyczących komfortu. Osobiście dopasowanie mi odpowiadało, korzystałem ze stockowych poduszek na uszy i słuchawki nie wypadały, z tym że nie ryzykowałbym biegania z nimi. Ale z tego co wiem, nie wszyscy mają takie szczęście. Słuchawki mają bardzo krótkie zauszniki, a rodzime wkładki douszne są cienkie i nie dodają objętości, nawet jeśli wybierzesz największy rozmiar. Można oczywiście wziąć poduszki na uszy innych firm, każdy tak robi, ale z nimi jest inny problem - obudowa może nie domykać się do końca. To będzie zabawne. Choć O7 wyglądają zgrabnie, bez problemu mieszczą się w uchu, nie wystają, nie męczą, to izolacja hałasu dzięki udanym nausznikom jest nawet ponadprzeciętna. Podsumowując, nie AirPods, wszystko nie jest krytyczne, ale jeśli to możliwe przed zakupem nie zaszkodzi spróbować na tym modelu siebie.


Wydajność i autonomia

Skoro dowiedzieliśmy się, że MiFo O7 nie będzie nudny, zobaczmy, co ciekawego oferują pod względem funkcji.
Słuchawki mają 2 radiatory, każdy ze zbalansowaną armaturą, ale jest też wersja O7 z pojedynczą armaturą, nieco bardziej przyjazna dla budżetu. Zakres częstotliwości: 20 Hz do 20 kHz, impedancja: 22 ohm.
Kontrolki tym razem są dotykowe, zaimplementowane na dobrym poziomie, reakcja na dotyk jest czuła, ale nie przesadna. Dzięki słuchawkom możesz odbierać połączenia, korzystać z asystenta głosowego, przełączać utwory i regulować głośność. Gesty, nawiasem mówiąc, nie są oczywiste; będziesz musiał eksperymentować z tym, co robią pojedyncze, podwójne i potrójne stuknięcia, aż wszystko zapamiętasz.
Bluetooth 5.0 z obsługą kodeków AAC i aptX jest obecny. Nie ma LDAC-a, ale za 150$ jest to do przyjęcia. Zainstalowany jest chip QCC3020, połączenie jest szybkie, połączenie O7 trzyma się świetnie, praktycznie nie ma opóźnień w odtwarzaniu. Lewa i prawa słuchawka, nawiasem mówiąc, mogą pracować pojedynczo. Do dyspozycji mamy 4 mikrofony, ich jakość jest kompromisowa, choć zastosowano tu technologię Qualcomm cVc, która poprawia czystość głosu. Jest też w pełni odporny na kurz i wilgoć zgodnie z normą IP67.
Żywotność na jednym ładowaniu wynosi około 6 godzin, a w etui można ładować słuchawki kilka razy, uzyskując w sumie 25 godzin użytkowania. Swoją drogą, O5 Pro potrafił ładować się w etui aż 15 razy, oferując aż 100 godzin, ale był duży i nie tak poręczny w przenośni. Chociaż, jeśli mnie pytasz, lepiej byłoby zostawić to tak, jak było.



O dźwięku

Główne testy zostały przeprowadzone na odtwarzaczach Astell&Kern A&Ultima SP2000 oraz iBasso DX220.
Teraz nadszedł czas, aby posłuchać mitów, wybaczcie kalambury. W zasadzie miałem sporo wątpliwości, dopóki nie przetestowałem brzmienia, bo po co przepłacać za nowatorskie słuchawki, skoro jest świetny O5 Pro. Ale słuchawki zadziałały i wszystko stało się jasne. Jeśli spodobał ci się pitch Piątki, jeśli słyszałeś o nich pozytywne opinie i chcesz je wypróbować, lub jeśli po prostu interesują cię TWS z armaturą - sięgnij od razu po model O7. Słuchawki te nie tylko rozwijają i udoskonalają podstawowe pomysły swojego poprzednika, ale także prezentują bardzo charakterystyczną sygnaturę muzyczną armaturowych multidriverów. Oczywiście z możliwością dostosowania do łączności bezprzewodowej.
Przede wszystkim określiłbym to brzmienie jako lekkie, melodyjne, niedopowiedziane i łagodne. Niby nie przykuwa uwagi grzmiącym basem, dzwoniącą górą, czy jakimś szczególnie bajkowym zakresem tonalnym, ale jednocześnie naprawdę chce się go słuchać. Muzyka jest prezentowana w sposób na tyle ekspresyjny i soczysty, że zachowuje swoją emocjonalność, a jednocześnie nie jest na tyle asertywna, by irytować.
Osobno chciałbym pochwalić żywe, naturalne barwy i detaliczność. Te cechy podobały mi się również w O5 Pro - tak, jestem o nich O-Piątką - i tutaj obraz jest również poważnie dopracowany. Wiesz, to tak, jakby ten sam dźwięk miał dodatkowe ciało, gęstość i pewność. Myślę, że model ten można nazwać w pełni uniwersalnym i śmiało można go zamówić bez odsłuchu, ale jest jeszcze kilka niuansów.
Bas jest suchy i fakturowany, głębokie warstwy są obecne na tyle, na ile pozwala transmisja aptX, ale masy i perkusji wyraźnie brakuje. Odpowiedni dobór poduszek nausznych poprawi sytuację (mam zresztą artykuł o doborze słuchawek, tu nagle wypada o tym wspomnieć), ale w każdym razie nie spodziewajcie się potężnego dudnienia ani aksamitnej, gęstej, warstwowej średnicy. Ten model jest przeznaczony dla tych, którzy chcą szybkich głośników niskotonowych bez podbicia.
Średnica, jak wspomniano, jest czysta, cicha i szczegółowa. Jest tu ciepły akcent, niezbyt natarczywy, ale dzięki niemu jazzowe wokale są znacznie żywsze i delikatniejsze. Mikro niuanse są czytelne, choć bez zbytniego kontrastu, wrażliwość na jakość materiału jest wciąż obecna. To jest armatura. Faza jest szeroka, ale to też zależy od komfortu dopasowania.
Wysokie częstotliwości nie mają zaporowej długości, ale są wyraźnie dopracowane. Nie są zmiażdżone, ataki są przekonujące, a żywe instrumenty grają rozpoznawalnie i pięknie. Jeśli źródło dobrze kontroluje zakres, wysokie częstotliwości nie będą zbyt ostre, będą raczej miękkie niż ostre. Jednocześnie nawet skomplikowane, audiofilskie kompozycje są oddane tak uczciwie, jak to tylko możliwe. Nie jestem fanem TWS, ale z przyjemnością słuchałem swojej muzyki z MiFo O7.