17 maja 2024
Sprzęt Hi-Fi 31 października 2022

Recenzja wzmacniacza DAC Audioquest Dragonfly

Audioquest znany jest przede wszystkim jako producent kabli do zastosowań audio, zarówno drogich jak i nie tak drogich. Nieco mniej popularna (choć wciąż bardziej) jest ich linia rozwiązań dla osobistego audio. Jeśli słuchawki NightHawk mnie ominęły (niestety), to udało mi się zapoznać z odświeżoną wersją DragonFly DAC.

Czym są przetworniki cyfrowo-analogowe DragonFly? Bardzo małe, kompaktowe urządzenie o wielkości typowego pendrive'a (tylko trochę cięższe), ze złączem USB z jednej strony i wyjściem słuchawkowym z drugiej. Na górnym panelu - logo w kształcie ważki, pełniące rolę wskaźnika (różnymi odcieniami pokazuje rozdzielczość przychodzącego sygnału), to wszystko. Prostota i minimalizm. Brak sterowania (wszystko sterowane jest ze źródła), brak dodatkowych funkcji jak wyjście optyczne. Zadanie urządzenia jest bardzo proste: włączyć je i słuchać muzyki.

AQ jako pierwszy spopularyzował ten format, rodząc mnóstwo następców, które przewyższały swojego rodzica w jakości dźwięku, więc przyszedł czas na unowocześnienie modelu, czyniąc jakościowy krok naprzód.

W tym celu firma wypuściła na rynek dwa modele jednocześnie, o różnych kolorach jako nazwach kodowych. DragonFly Black to kontynuacja "klasycznych" modeli, o czym świadczy indeks 1.5 (poprzedni Dragonfly miał wersję 1.2), zamiast Sabre 9023 teraz zastosowano 9010 i analogową regulację głośności (sterowaną jednak z komputera). Maksymalne napięcie wyjściowe "czarnego" DAC-a wynosi 1,2 V, a jego cena oscyluje wokół 100 USD. Z kolei DragonFly Red to próba stworzenia nowego urządzenia, wyższego poziomu, opierającego się w mniejszym stopniu na wcześniejszych dokonaniach. DragonFly Red wykorzystuje Sabre 9016, regulacja głośności jest cyfrowa, realizowana przez sam DAC. Również cieszy Reda zwiększona moc, napięcie wyjściowe wynosi około 2,1 V. Oczywiście cena też poszła w górę i robi się z tego około 200$. Jest też mała różnica w designie, ale o tym więcej poniżej.

W pozostałych kwestiach urządzenia są podobne, oba obsługują połączenie z iOS za pomocą adaptera Apple oraz z Androidem, oba są zasilane bezpośrednio z portu, oba mają mniej więcej zerową impedancję wyjściową. Oba obsługują rozdzielczość do 96kHz/24-bit.

Specyfikacje

  • DAC: ESS 9010 (czarny), ESS 9016 (czerwony)
  • Napięcie wyjściowe: 1,2V (czarny), 2,1V (czerwony)
  • USB: Asynchroniczny
  • Rozdzielczość: do 96 kHz/24-bitów
  • Wymiary: 12 mm × 19 mm × 62 mm

Zestaw do pakowania i dostarczania

Pudełko jest raczej zwykłe: płaski czarny karton ze stylowym nadrukiem. Z jednej strony znajduje się klapka, a na niej specyfikacja modelu. Ponieważ DragonFly jest zlokalizowany na rynki byłego ZSRR, pudełko zawiera również język rosyjski. W pudełku znajduje się standardowa plastikowa tacka, w której mieści się urządzenie oraz skórzane etui na nie. W zestawie jest też trochę papierów, oprócz instrukcji obsługi i gwarancji dostajemy kod promocyjny do sklepu HDTracks, oraz kod na 60 dni darmowego korzystania z bardzo dobrego, ale bardzo drogiego programu Roon.

Projektowanie i obsługa

Mimo podobnego kształtu, DAC-y wykorzystują różne materiały w konstrukcji zewnętrznej. Tani Black wykonany jest z tworzywa sztucznego z efektem soft touch, dla Red wymyślono stylową powłokę, przypominającą emalię samochodową lub perłową szminkę. Obie jednak prezentują się bardzo dobrze. Warto zauważyć, że te dwa DAC-i są nieco masywniejsze niż sugeruje ich rozmiar, co zdradza zastosowanie metalu w ich konstrukcji. Jakość wykonania jest bardzo dobra, nawet w takich drobiazgach jak ciasne spasowanie zaślepek osłaniających złącza.

Interfejsowo obydwa urządzenia są bardzo proste, nie ma tu wiele do opisywania: podłączamy do źródła dźwięku, podłączamy słuchawki, wybieramy DAC w ustawieniach OS, jeśli jest taka potrzeba i cieszymy się. Instrukcja, przy okazji, szczegółowo opisuje czynności związane z podłączeniem do niemal wszystkich źródeł.

Jako dodatkowe opcje Audioquest oferuje urządzenie filtrujące zasilanie USB Jitterbug oraz niewielkie adaptery rozszerzające Dragontail (dostępne w wersji dla PC i Androida). To ostatnie, nawiasem mówiąc, nie jest złą rzeczą, ponieważ DAC wystający z portu USB laptopa może być źródłem uszkodzeń przy nieostrożnym obchodzeniu się z nim.

Zabawne jest to, że mimo wyższego napięcia wyjściowego, Red jest mierzony przez internautów jako pobierający nieco mniejsze napięcie z hosta, co pozwala mu nieco oszczędniej zużywać baterię hosta podczas pracy mobilnej. Zmiana odbiornika USB z TI na Microchip zmniejszyła zużycie z 55-75mAh (model 1.2) do ~25mAh w nowych modelach.

Dźwięk

Do odsłuchu wykorzystano następujący sprzęt - MacBook Pro Retina Late 2013 oraz iPhone 6 Plus jako źródła - Audirvana Plus jako odtwarzacz - Słuchawki ZMF Omni,Oppo PM-3,Titan 3 i Titan 5, Lear LHF-AE1d, Ambient Acoustics AM10, VE Monk i Asura v2, HiFiMan HE-400S, Dita Brass - Nagrania w formacie bezstratnym.

Na początek zrobię małą dygresję do przeszłości i stwierdzę, że nie podobało mi się brzmienie poprzedniego DragonFly 1.2 i to nawet bez względu na cenę. W Audioquest postanowiono nadać mu lżejsze brzmienie i położyć nacisk na wysokie częstotliwości, co zrujnowało percepcję dźwiękową urządzenia na kawałki. Na szczęście producent postanowił już się w to nie bawić i brzmienie obu powieści pozbawione jest wyrazistych akcentów.

Zajmijmy się brzmieniem modeli w kolejności, zaczynając od młodszego Czarnego.

W sumie Black brzmi niemal neutralnie i całkiem nieźle jak na swoją cenę. Nie ma oczywistych zniekształceń, nie ma nadmiernej szorstkości, rozdzielczość i mikrodetal są na przyzwoitym poziomie jak na tę kategorię cenową. Nie ma tu zbyt wiele do opisywania, gdyż w prawie wszystkich punktach można napisać "dobry". Młodsza ważka nie pobłaża wybitnym osiągom, ale też nie pielęgnuje swojego tyłu. Z wad (nie krytycznych w stosunku do ceny) możemy zaznaczyć pewne rozmazanie niskich częstotliwości i ich tendencję do zapychania nieco średniego zakresu w bogatych "niskich" melodiach. Również w tym modelu nieco nudne są głośniki wysokotonowe. Nie są one oczywiście złe, ale wyraźnie brakuje im separacji.

W wersji Red Audioquest postanowił pójść inną drogą i uczynił z tego modelu zupełnie inny pitch, w przeciwieństwie do poprzednich rozwiązań. Wersja Red ma spektakularne, angażujące brzmienie z lekką nutą ciepła. W porównaniu z czarnym DACiem, Red brzmi masywniej, nuty są bardziej ważkie i przez to cała melodia brzmi bardziej realistycznie. Bas jest lepiej kontrolowany i nie przytłacza średnicy, mimo masywności jest dość szybki i fakturowy (choć nie rekordowy). Średnica pokazuje ładną spójność, zapewniając dobre emocje i integralność muzycznej kanwy. Wysokim tonom brakuje trochę rozdzielczości, ale przy cenie tego urządzenia nie jest to krytyczne.

Małe porównanie z innymi urządzeniami. Celowo nie pisałem porównań z odtwarzaczami, ponieważ urządzenia mają różne scenariusze zastosowań i wybór będzie dokonywany na podstawie scenariuszy użytkowania.

DragonFly Black vs Encore mDSD Dragon fly jest nieco lepszy w rozdzielczości, ale mDSD jest lepszy w ogólnym odbiorze, jest bliższy czerwonej wersji DAC-a pod względem autentyczności i ogólnej muzykalności, a także oferuje obsługę DSD i wyższej rozdzielczości, choć wykonalność tego w przenośni jest raczej wątpliwa. Po stronie DragonFly'a są mniejsze rozmiary i lepszy pobór mocy.

DragonFly Black vs Fiio Q1 Odkładając na bok różnicę w formie i porównując czysto dźwiękowo, Fiio ma wolniejszy przekaz z naciskiem na bas, co z jednej strony zadowoli miłośników basu, z drugiej strony miłośnicy zwiewności będą zawiedzeni. Rozdzielczość i mikrodetale są lepsze z Audioquesta, ale Fiio lepiej radzi sobie z ciasnymi słuchawkami (co nie dziwi, biorąc pod uwagę wielkość Q1).

DragonFly Red vs Centrance DACPort HD i Slim DACPort HD brzmi zauważalnie lepiej niż DragonFly, ma naturalność, moc i ogólnie jest o pół kroku do przodu na wszystkich frontach, ale DACPort HD jest nieco większy i nie współpracuje z urządzeniami mobilnymi. Jeśli porównamy go z wersją Slim, która kosztuje porównywalnie do Black, to różnica w brzmieniu staje się nieco mniejsza (choć nadal zauważalna). Czerwony zadowoli fanów fusów, natomiast DACPort Slim lepiej dopracuje wyobrażoną scenę i nieznacznie wyprzedzi pod względem szybkości działania.

Zgodność

Generalnie kompatybilność ze słuchawkami wynika tu przede wszystkim z mocy wyjściowej, Black nastawia się przede wszystkim na IEM i czułe pełniaki, Red całkiem nieźle radzi sobie z pompowaniem średnich przez czułość słuchawek, w tym wysokoomowych (oczywiście w rozsądnych granicach). Bliska zeru impedancja wyjściowa modeli czyni je praktycznie uniwersalnymi, dzięki czemu można wybrać słuchawki wyłącznie na podstawie preferencji smakowych.

Gatunkowo modele są dość uniwersalne, choć czarny DAC gorzej radzi sobie ze skomplikowanymi stylami, jak klasyka i metal. Wrażliwość na jakość nagrania w obu modelach jest nieco powyżej średniej, gdzieś w okolicach 6 punktów na 10.

Wnioski

Ogólnie rzecz biorąc, wektor rozwoju Audioquesta jest przyjemny. W nowych modelach nie tylko poprawili dźwięk, ale także zmienili politykę cenową, dzięki czemu zakup DragonFly jest bardziej opłacalny. Przy okazji, gdyby Apple kiedykolwiek usunęło 3,5 mm jack ze swoich urządzeń, DragonFly jest jedną z pierwszych opcji do rozważenia.

Pavel Dmitriev

Specjalnie dla Portativ.ua