17 maja 2024
Sprzęt Hi-Fi 18 lipca 2022

Recenzja Astell&Kern A&norma SR15. To jest Norma

I stworzył Astell&Kern SP1000 i zobaczył, że to Ultima, a potem stworzył SR15 i zobaczył, że to Norma. Chyba właśnie w ten sposób AK podeszło do tworzenia swojej nowej gamy z patosem i swawolą. Nie trzeba dodawać, że firma od dawna znana jest z dość niekonwencjonalnego wzornictwa, będącego echem niektórych produktów CA, ceny i oczywiście własnej wizji dźwięku. Dźwięk jednak znają nieliczni, bo cena od razu zniechęca i wywołuje reakcję "nie słyszałem, a oceniam". Po raz kolejny AK postanowiło zaktualizować swoją dotychczasową linię odtwarzaczy, najpierw wypuściło Ultimę, która stała się topem pod każdym względem, w tym wagi i rozmiarów, ale nie zapomniało o audiofilach, chętnie noszących odtwarzacz w kieszeni i chcących zachować nieco więcej pieniędzy na słuchawki. Więc model juniorski podążał za topem, a producent uznał, że to norma. Astell&Kern SR15 Norma.

Być może pierwszą rzeczą, która zaskoczy Cię po wyjęciu odtwarzacza z pudełka jest to, jak bardzo jest on mały! Nie, naprawdę, to albo przyzwyczajenie współczesnych audiofilskich klocków, albo moje osobiste przyzwyczajenie do używania zauważalnie większego iBasso DX200, ale Norma jest naprawdę mała. I zwraca uwagę za każdym razem, gdy wyjmujesz odtwarzacz z kieszeni. Na zdjęciu wygląda na zauważalnie większy, a jego wielkość jest oszałamiająca. Jak udało im się upchnąć tyle dźwięku w tak małej obudowie? Oczywiście nie jest to nowoczesne maleństwo, gdzie wyświetlacz jest wielkości palca, odtwarzacz jest dość wygodny w użytkowaniu, to chwyt, i gładki tylny panel, choć przyczynia się do ślizgania się, gdy leży na gładkiej powierzchni, ale dobrze trzyma się w dłoni.

Nie trzeba dodawać, że Norma zachowała cechy charakterystyczne dla marki - stylistyczne szaleństwo linii, nietypowy design, umiarkowaną brutalność na granicy wyrafinowania. Można jednak śpiewać pochwały projektantom AK, tak samo jak można ich nienawidzić, jeśli nie podoba nam się wygląd zawodnika.

Można zarzucić niepraktyczność, niewygodne rozmieszczenie elementów sterujących itp. itd. ale na żywo urządzenia AK wyglądają bardzo efektownie i stylowo, a podczas użytkowania okazuje się, że pomyślano o ergonomii. Ten sam los spotkał bohatera przeglądu. Można zarzucić urządzeniu ekonomizację ekranu (nie zajmuje on bowiem całego przedniego panelu, a jedynie 3,3"), ale biorąc pod uwagę oryginalność tego, co zostało zrobione, dla każdego byłaby to lepsza ekonomizacja.

Co więcej, ekran nie jest ustawiony prostopadle, ale pod bardzo małym kątem, a w użytkowaniu ten punkt nie powoduje żadnych dolegliwości, z odtwarzacza korzysta się tak samo łatwo, jak z wyświetlacza jak ze wszystkich innych.

Głośnością steruje pokrętło (podobne do tego, które znajduje się we wnętrzu CA Solaris, ale oczywiście krawędzie są zauważalnie ostrzejsze) i, cudem, nie ma ono żadnych luzów. Nie, poważnie, nie ma żadnego backlashu. Z tego co wiem, jest to częsty problem u graczy AK, ale tutaj jest dobrze. Ponadto nie glitchuje, co cieszy mnie jako perfekcjonistę.

Przyciski do sterowania żaluzjami są nieźle wyczuwalne przez niezbyt cienką kieszeń, ale jeśli dodamy do tego etui - myślę, że nie będzie szans. Dzięki umiejscowieniu wyjść słuchawkowych na górnej krawędzi, koło można również obracać. Nie przez kieszeń, oczywiście.

Odtwarzacz posiada 64GB pamięci wewnętrznej, ale tradycyjnie można ją rozszerzyć za pomocą karty (moją na 128 i 256 odtwarzacz pochłonął bez problemu). Aby uzyskać dostęp do pamięci wewnętrznej, ładować i pracować z USB-Zap lub transportem zapewniono odpowiedni port na dolnej krawędzi - jest to stary styl, ale kto by się tym przejmował?

Na osobne ciepłe słowa zasługuje firmware, jest on tradycyjnie dla AK zaimplementowany na bazie Androida i pokryty customową powłoką, wszelkie problemy ze sterowaniem nie są obserwowane. Koreańczycy zwracają na ten punkt szczególną uwagę, dlatego kupując AK płacimy nie tylko za dźwięk, ale także za stabilną pracę urządzenia.

Jeśli chodzi o dźwięk, to odtwarzacz ma swoje własne oblicze. Spójne, koherentne, naturalne i z zawrotną dynamiką. Moc tradycyjnie dla AK nie jest zbyt duża, ale wystarczy, by rozbujać niemal każde sensowne słuchawki pod względem czułości.

Niskie tony mają dobre rozciągnięcie i kontrolę, najniższe częstotliwości są czasem nieco zaniżone, ale mimo to uderzenia są dość ważkie i masywne - lekką wadę rekompensuje lekkie zaakcentowanie niskich tonów, a dobra kontrola ratuje sytuację. Odtwarzacz ma lekkie skrzywienie w kierunku ciepłego przekazu, a zmiękczenie podkreśla emocje. Przód jest spłaszczony, więc bas jest zdecydowanie po stronie lekko tłustej, choć z lekką utratą faktury, napęd jest obecny w pełni, a dotychczasowe problemy nie są bardzo odczuwalne.

Średnica ma swój własny znak firmowy, jest płynna, dość tłusta, ale nie na tyle, aby wpływała na naturalność instrumentów - wręcz przeciwnie, jest naturalna, wyrazista, przekonująca i pełna. Pomimo tego, że nie są one tak wybitne jak głośniki niskotonowe, czytelność i przekazanie emocji przez odtwarzacz jest znakomite.

Góra jest również wygładzona na rzecz komfortowego brzmienia, ale też lekko zaakcentowana w przeciwieństwie do głośnika niskotonowego, więc na pewno usłyszymy zaniki, pogłosy i wszystko to, choć nie tak bezwzględnie, jak w nagraniu. Swoją drogą, gracz nie jest wybredny, można go karmić wszystkim, ale inna sprawa, że Norma nie potrafi ożywić absolutnie beznadziejnych rzeczy, a i nie ujawni swoich właściwości.

Osobno należy wspomnieć o separacji planów i dynamice. Są one bardzo skuteczne i być może odtwarzacz celowo je akcentuje, aby uzyskać bardziej angażujące i emocjonalne brzmienie, a powiedzmy sobie szczerze, że Norma potrafi pięknie zagrać płytę, nawet jeśli się myli. W związku z tym, ma ona tendencję do nadawania płycie pewnego rodzaju maksymalizmu, czyniąc pewne momenty wyższymi lub niższymi w zakresie dynamiki dla większego oddziaływania.

Scena jest mniej więcej średniej szerokości i głębokości, z dobrym ustawieniem instrumentów, jej krawędzie nie uciskają słuchacza, a solista znajduje się w centrum uwagi, nie zaniedbując przy tym także pozostałych muzyków zespołu.