17 maja 2024
Sprzęt Hi-Fi 7 lipca 2022

Recenzja słuchawek Campfire Audio Solaris Special Edition. Jak brzmi Pearl

Oto nowy produkt firmy Campfire Audio. Wygląda na to, że firma postanowiła uczynić tradycją tworzenie limitowanych wersji wszystkich swoich najbardziej udanych modeli. Wcześniej otrzymaliśmy różne warianty Andromedy, teraz przyszła kolej na flagowego Solarisa. Wydawałoby się, że te nowe słuchawki są najbardziej pożądane ze wszystkich dostępnych na rynku, jeśli ktoś jest fanem wysokiej jakości dźwięku. Są one dostępne tylko w 750 egzemplarzach na całym świecie, co jest swego rodzaju wskazówką, by się pospieszyć, na ich płytach czołowych nie używa się już złota, lecz naturalnej masy perłowej z indywidualnym wzorem na każdej parze, a sklepy zachwycają się poprawą dźwięku. W takich okolicznościach trudno nie stracić głowy. Ale przecież marketingowcy właśnie tego chcą, prawda? Chcę przeprowadzić uczciwą recenzję tych hybryd oraz przedstawić ich wady i zalety. Ponieważ sam posiadam obie wersje Solarisa, mogę je trzeźwo porównać. Do rzeczy.

Opakowanie, wyposażenie, wygląd

Spotkanie z nowością rozpoczyna się od znajomego kosmicznego pudełka Campfire, ukrytego w kopercie. Na nim, nawiasem mówiąc, znajduje się skromny napis "Nicely Done", więc nie ma powodów do obaw o samoocenę marki. Choć w zasadzie moje wrażenia po zapoznaniu się z produktem były raczej zbliżone.
W zestawie otrzymujemy skórzane etui z zamkiem błyskawicznym, już nie imbirowe jak w zwykłym Solarisie, ale czarne, poza tym nie było tak dębowe i stało się przyjemniejsze. Wśród akcesoriów znajdują się również 3 pary silikonowych poduszek słuchowych, 3 pary pianek, 5 par dysz Final Audio, 3 podwójne etui z tkaniny na pufy, markowa plakietka oraz narzędzie do czyszczenia siatek dźwiękowodów, dysz i karmy audiofilskiej. Jest tylko jedna odznaka, a limitowana edycja Andromeda Gold jest wyjątkowa, ponieważ zawierała dwie różne odznaki jednocześnie. Przy okazji kosztuje mniej, więc czas, aby kolekcjonerzy zwrócili na to uwagę.
OK, to wszystko ironia, czas przyjrzeć się samym słuchawkom. Ich obudowy są czarne i tłoczone, natomiast płyty czołowe są gładkie i po prostu uderzająco piękne. Są one wykonane z naturalnego nacre z muszli małży abalone. Abalony są również nazywane "abalonami", co dobrze wyjaśnia, co kupiliśmy. Gra światła na płytkach zmienia ich kolorystykę, mają one swój własny wzór, każda para słuchawek jest całkowicie indywidualna. Moje na przykład są raczej zielonkawe, ale widziałem też wersje różowawe i liliowe, z których każda jest na swój sposób piękna.
Przejdźmy od słów piosenek do konkretów. Kształt i wielkość ciał nie uległy zmianie, choć subiektywnie wydawały mi się nieco krótsze. Jeśli jednak miałeś problemy z dopasowaniem klasycznej wersji, tutaj wszystko będzie tak samo. Zalecam staranny wybór poduszek usznych, ja jak zwykle zdecydowałem się na Spinfit, choć Final Audio również mają całkiem niezłe brzmienie. Jakość wykonania jest doskonała, co jest zrozumiałe, ponieważ słuchawki są produkowane w Ameryce i składane ręcznie. Chciałbym również zauważyć, że w tym modelu zwiększono otwór kompensacyjny, teraz można go chyba nazwać półotwartym. Na zewnątrz słychać muzykę, ale dość słabo, więc nie należy się martwić.
Dostarczony kabel zastępczy to Super Litz firmy ALO Audio, czterożyłowy, wykonany z posrebrzanej miedzi, o nieskazitelnym oplocie. Złącza MMCX są solidne i wytrzymałe.
O grzejnikach. Podobnie jak konwencjonalny Solaris, wersja SE ma układ hybrydowy: 10-milimetrowy przetwornik z membraną LDAC, tj. membraną z niekrystalicznego diamentu, oraz 3 przetworniki armaturowe w technologii TAEC, jeden dla tonów średnich i dwa dla wysokich. Wszystkie one znajdują się w trzech oddzielnych komorach akustycznych, wydrukowanych w technologii 3D i wykonanych ze specjalnej, trwałej ceramiki. Wymiary tych komór w wersji limitowanej również uległy zmianie, a producent obiecuje maksymalną równowagę. Czas porozmawiać o wyniku.




Funkcje i kompatybilność

  • - Zakres częstotliwości: od 5Hz do 20kHz;
  • - Czułość: 115dB;
  • - Impedancja: 10 omów.

Jak można sobie wyobrazić, słuchawki nie potrzebują dużej mocy do kołysania się, ale wyłapują hałas z otoczenia. W przypadku mojej Ultimy tło było normalnie ciemne, ale jeśli wzmacniacz odtwarzacza jest głośny, sugeruję zakup tłumika.

O dźwięku

Główne testy przeprowadzono na odtwarzaczach Astell&Kern A&Ultima SP2000, QLS QA361 i Questyle QP1R.
Przejdźmy więc do najważniejszej rzeczy. Stali czytelnicy znają mój sceptycyzm. A teraz - zapomnijcie o tym, chłopaki. Słuchawki są naprawdę niesamowite. Są świetne. Co więcej, powiem nawet, że firmie Campfire Audio, być może po raz pierwszy, udało się stworzyć coś wartego swoich pieniędzy. Niech fani Kempów mi wybaczą, pisałem recenzje niemal wszystkich modeli tej marki i za każdym razem zwracałem uwagę, że ich muzyczne pismo jest dość specyficzne. A teraz wreszcie mamy Uniwersał. Tak, za wysoką cenę, tak, w limitowanej edycji, ale bez wątpienia jest to wszechstronny zestaw o wysokiej wierności.
Wiecie, jak to jest, gdy znajdujecie nową, piękną muzykę i wraz z resztą branży macie ochotę włączyć odtwarzacz od nowa. Jeśli wpadnie mi w ręce ciekawy zestaw słuchawek, zauważam ten sam instynkt. Limitowana edycja Solaris pozostawia uczucie świętowania przez wiele odsłuchów z rzędu. Więc prawdopodobnie również będziesz zadowolony z zakupu.
Jak dokładnie grają? Ja nazwałbym ją "Andromedą dla wątpiących". Słuchawki są szczegółowe, poważne i uczciwe, z doskonałą rozdzielczością wysokich częstotliwości. Nie mają subtelności i przejmująco dzwoniącej lekkości Andromedy, ale nie są też tak bujnie rozciągnięte jak złoty Solaris. Zamglenie, o którym pisałem w recenzji wariantu Classic, prawie całkowicie zniknęło, środek jest teraz wyraźniejszy i bardziej zrozumiały. Trzeba zauważyć, że wraz z tym straciliśmy część barwnej melodyki. Wielu lubi ten model tylko za to, a jeśli nie interesuje Cię czytelność i rozdzielczość RF, a zależy Ci na miękkości, rozciągnięciu i bogactwie kolorów, to weź tylko wariant klasyczny, edycja limitowana raczej nie przypadnie Ci do gustu.
Jednak ortodoksyjni audiofile, posiadacze najwyższej klasy źródeł, którzy preferują maksymalną wierność, otrzymają to, czego szukają. Solaris SE buduje elegancką, niezagraconą scenę, starannie oddzielając partie i głosy, wygładzając nieco szczyty, ale nie kosztem przejrzystości. Z pewnością nie są one tak krystalicznie czyste jak multidrivy Armature, ale komfort i zabawa nie są już najważniejsze. W rezultacie otrzymujemy "słuchawki do wszystkiego". Radzą sobie ze złożoną klasyką, z cyzelowanymi i twardymi wzorcami rytmicznymi, z magicznie gładkimi wokalami. Oczywiście były trasy, na których spodziewałem się lepszych wyników, ale wtedy mówilibyśmy o innym segmencie i innej cenie. Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z testu.
Więcej o częstotliwościach. Bas w nowym Solarisie jest nieco delikatniejszy, bardziej suchy i liniowy. Są one nadal uwypuklone, ale zmniejszyła się aksamitność, dynamika i toczenie. Być może efekt ten wynika z zaakcentowanych wysokich tonów. Tak czy inaczej, w ciężkich gatunkach słuchawki uderzają tak, jak powinny.
Zakres średnich tonów charakteryzuje się doskonałą rozdzielczością, realistycznym ciężarem i odpowiednią szybkością. Mikro niuanse nie wyrywają się z ogólnego obrazu, ale są wyraźnie słyszalne. Spójność sterowników jest niemal bez zarzutu. Pismo muzyczne stało się mniej purpurowe, ale zachowało przytulną emocjonalność. Mogę jedynie skrytykować konstrukcję sceny, grę instrumentów, jak dla mnie, zbyt w twarz. Jednak skala dla kanałów wewnętrznych jest wspaniała, a wymiana kabla na inny również ma tu pozytywny wpływ.
I wreszcie wysokie tony. Jeśli jest jakiś zauważalny krok naprzód, to przede wszystkim w ich opracowaniu. Mamy czyste, szczegółowe i błyszczące wysokie tony, które nie ranią uszu. Dodają też do muzyki nutę agresji, której brakowało w poprzedniej wersji Solaris. Zatwardziali fani HF mogą uznać te słuchawki za nieco zbyt jasne, ale jeśli źródło dobrze kontroluje zakres częstotliwości, nie będzie z tym problemu.






O porównaniach

Po pierwsze, oczywiście, jest jeszcze jedna rzecz do powiedzenia na temat klasycznego Solarisa firmy Campfire Audio. Czy jest sens przepłacać za edycję limitowaną? Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że tak, niż że nie. Pod względem brzmienia oba modele są do siebie podobne, mają identyczną łagodną barwę, oba akcentują makro, jest w nich ta sama emocjonalność i harmonia, ale wersja SE ma pod pewnymi względami dość wyraźne ulepszenia. Z drugiej strony, niektórzy mogą uznać je za zbyt wysokie lub suche, dlatego przed zakupem należy posłuchać obu wersji. Zgadzam się jednak, że wybór złota lub masy perłowej to świetna zabawa. Hi-End to taki Hi-End.
Teraz przejdźmy do ogniska audio Andromeda. Jak już wcześniej pisałem, model ten ma znacznie cieńsze pasmo przenoszenia, przez co jego górna średnica wydaje się nieco syntetyczna. Oddanie basu jest również bardzo różne - Solaris ma szybszy, bardziej perkusyjny i obszerny bas, podczas gdy Andromeda ma masę. Różnica w rozdzielczości jest oczywista i adekwatna do klasy cenowej. Jednak ogólnie rzecz biorąc, filozofia tych dwóch modeli jest dość podobna.
Co ciekawe, brzmienie górnych częstotliwości w limitowanej edycji Solarisa przypominało mi model Andromeda Gold. Ten ostatni może być dobrym kompromisem dla tych, dla których Solaris SE jest za drogi - napisałem o tym esej, który można przeczytać, jeśli ktoś chce.
Hybrydy AAW Canary są moim zdaniem dość kontrowersyjnym modelem o grubym, mulistym i całkowicie stonowanym brzmieniu. Dla miłośników mięsistego i łagodnego brzmienia będą zapewne dobrym wyborem, ale mnie osobiście taki charakter wydał się raczej dziwny. Dlatego też radziłbym wybrać Solarisa. Albo przynajmniej nie kupuj ich bez przesłuchania.
I jeszcze słowo lub dwa o mojej Noble Audio Katana. W bezpośrednim porównaniu są one dość podobne do limitowanej edycji Solarisa, ale są jeszcze lżejsze, bardziej wyrafinowane, szybsze, bardziej dynamiczne i wyraziste. Z tych dwóch modeli oczywiście nadal bardziej podoba mi się Katana, ale słuchawki Kemp są wygodniejsze do codziennego słuchania i bardzo podoba mi się ich urok.